No i rozpoczęło się szaleństwo zakupów. Przewidywałam, że nie
skończy się na tych „kilku drobiazgach i po jednym prezencie dla każdego członka
rodziny” i miałam rację. W chwili obecnej mam wypełnioną jedną walizkę, a kilka
przedmiotów jest nadal w drodze... Postanowiłam, że kupimy wszystko to, co wg
nas bardzo przyda się Hermie i rodzinie – tak, aby na miejscu nie wyrzucać
sobie, że nie kupiliśmy czegoś, co przyszło nam co prawda na myśl, ale z czego
zrezygnowaliśmy. Do listy prezentów dla Hermie doszła piłka do siatkówki, plecak
i zrobiona na specjalne zamówienie poduszeczka z jej imieniem. Mój mąż ma obawy,
że część rzeczy może przepaść podczas następnego tajfunu, więc prowadzimy
obecnie rozmowy w stylu:
Ja: „Kupmy uniwersalną ładowarkę baterii, która może się przydać po przejściu tajfunu.”
Mąż: „Jeśli nie będzie do czego wracać, to wszystkie te rzeczy przepadną, łącznie z ładowarką, bateriami i latarkami.”
Ja: „Ale po to przecież jedziemy, żeby zastanowić się nad lepszym domem, więc jest szansa, że uda się zapewnić im nowe lokum przed następnym poważnym tajfunem.”
Mąż (z powątpiewaniem): „Przed tsunami nic nie ochroni domu.”
6 – letnia Nadia: „Co to jest tsunami?”
Mąż: „Duża fala.”
Ja: „Ale kojarzę z listów, że to teren górski i że ich dom jest nad jeziorem, więc może do nich nie dojdzie.”
Mąż: „Pojedziemy, zobaczymy... W każdym razie lampkę solarną na 100% kupujemy, bo to im się przyda.”
Ja: „A wg Ciebie to lampka jest bezpieczna?”
Ja: „Kupmy uniwersalną ładowarkę baterii, która może się przydać po przejściu tajfunu.”
Mąż: „Jeśli nie będzie do czego wracać, to wszystkie te rzeczy przepadną, łącznie z ładowarką, bateriami i latarkami.”
Ja: „Ale po to przecież jedziemy, żeby zastanowić się nad lepszym domem, więc jest szansa, że uda się zapewnić im nowe lokum przed następnym poważnym tajfunem.”
Mąż (z powątpiewaniem): „Przed tsunami nic nie ochroni domu.”
6 – letnia Nadia: „Co to jest tsunami?”
Mąż: „Duża fala.”
Ja: „Ale kojarzę z listów, że to teren górski i że ich dom jest nad jeziorem, więc może do nich nie dojdzie.”
Mąż: „Pojedziemy, zobaczymy... W każdym razie lampkę solarną na 100% kupujemy, bo to im się przyda.”
Ja: „A wg Ciebie to lampka jest bezpieczna?”
Nadia (próbując ponownie włączyć się do rozmowy): „A jak naładują lampkę, jeśli będzie padać??”
Ja: „Naładują wcześniej, zanim zacznie padać. Zazwyczaj chyba wiedzą, że zbliża się tajfun.”
Mąż: „O tsunami na pewno nie wiedzą.”
I takie właśnie prowadzimy rozmowy w przerwach zakupów. Nadia dodatkowo interesuje się każdą zakupioną rzeczą i martwi się, czy i ona będzie miała dla Hermie jakiś ładny prezent. Ja martwię się, że nie zmieszczą im się te wszystkie prezenty i że pomylono się w rozmiarze stopy Hermie. To wszystko jednak są małe zmartwienia, które w żadnym razie nie odbierają nam radości przygotowań do wyjazdu. Wylot za 10 tygodni!
Ja: „Naładują wcześniej, zanim zacznie padać. Zazwyczaj chyba wiedzą, że zbliża się tajfun.”
Mąż: „O tsunami na pewno nie wiedzą.”
I takie właśnie prowadzimy rozmowy w przerwach zakupów. Nadia dodatkowo interesuje się każdą zakupioną rzeczą i martwi się, czy i ona będzie miała dla Hermie jakiś ładny prezent. Ja martwię się, że nie zmieszczą im się te wszystkie prezenty i że pomylono się w rozmiarze stopy Hermie. To wszystko jednak są małe zmartwienia, które w żadnym razie nie odbierają nam radości przygotowań do wyjazdu. Wylot za 10 tygodni!
I znów walizki robią się stanowczo za małe :))) Jedyne wyjście to zakup pompki powiększającej - jak tak pana Kleksa :)
OdpowiedzUsuńO matuchno ..kiedy czytam o tych bagażach,walizkach ,przepakowaniach ,nadbagażach to ...kręci mi sie w głowie.Zginęłabym za pierwszym zakrętem ,że o bagażu nie wspomnę ...:):)
OdpowiedzUsuń