wtorek, 28 stycznia 2014

Początek

No i zaczęło się... Egzotycznie brzmiące do tej pory nazwy „Panay”, „Boracay”, „Iloilo”, „San Joaquin” stały się częścią naszego codziennego słownictwa i weszliśmy w etap poważnego planowania. Wyjazd na Filipiny nie należy jednak do najprostszych. Wiele kwestii trzeba uzgodnić z ChildFund, a raczej z biurem lokalnego partnera ChildFund. Każde moje pytanie wysyłane jest na Filipiny i bardzo długo czeka się na odpowiedź – najczęściej około 8 tygodni. Planowanie w tych warunkach jest więc dosyć skomplikowane, choć wierzę, że nagle wszystko się ułoży i wyjazd dojdzie do skutku. W moich marzeniach jest już wyznaczona data, być może zbyt ambitna, ale warto mieć ambitne cele, gdyż wówczas robi się wszystko, aby zostały one zrealizowane.

Kiedy rozpoczęliśmy adopcję serca Hermie, otrzymaliśmy jej zdjęcie i podstawowe informacje w kopercie, na której wydrukowane było pytanie „Czy dziś jest tym dniem, kiedy znajdę rodzica adopcyjnego?”. Ostatnio każdego ranka budzę się z pytaniem „Czy dziś jest tym dniem, w którym kupię bilet na Filipiny?” :)

 
Wyspa Panay w Western Visayas

 

11 komentarzy:

  1. No to teraz nie masz wyjścia ....Będę tam razem z Tobą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciuki, żeby się udało :)
    Basia Ł.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś jak zawsze wierna swoim ideałom! Tak trzymaj ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje, ze tak nadal bedzie. Dziekuje za cieple slowa i doping ♥

      Usuń
  4. Ja też życzę ci żeby wszystko się udało!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje! Musi sie udac! Nie ma innej opcji! Innej opcji nie biore zupelnie pod uwage :)

      Usuń
  5. Będę tam z Tobą Bernadko :-) Też bardzo czekam na Twoje spotkanie z Hermie i relacje! 3 mam kciuki za powodzenie wyprawy.

    OdpowiedzUsuń