piątek, 31 stycznia 2014

Ten dzień

Wczoraj rano po przeczytaniu e-maila z Filipin wiedziałam, że nadszedł TEN dzień. Pół godziny później byliśmy właścicielami 3 kompletów biletów lotniczych do Manili. Chwila, na którą czekałam od kilku lat, z marzeń przeszła w fazę realizacji. Teraz przed nami szaleństwo planowania, podejmowania decyzji, zakupów, ważenia bagaży, szczepień, przygotowywania prezentów, czyli to wszystko, co musi się zdarzyć PRZED wejściem na pokład samolotu.  Będziemy w podróży około 30 godzin, a nasza trasa przebiega następująco: Nowy Jork–Tokio–Manila.
 
W  e-mailu z Filipin zaproponowano nam skorzystanie z korporacyjnej stawki ChildFund podczas rezerwacji hotelu w Iloilo :) Zupełnie się tego nie spodziewałam. Korzystając z okazji zapytałam, czy również mają podobne propozycje w Manili. :) Zobaczymy, jaką dostanę odpowiedź. Przysłano nam także harmonogram spotkania z Hermie. Kiedy piszę te słowa, mam chęć opowiedzić ze szczegółami, ile miesięcy już trwa moja wymiana z ChildFund na temat tej wizyty i jak bardzo ChildFund odszedł w tym przypadku od swoich reguł. Zostawię to jednak na inny wpis, a dziś tylko wspomnę, że typowe spotkanie z dzieckiem adoptowanym na odległość odbywa się w jednej z 3 wersji: spotkanie w Biurze Narodowym (jeśli dziecko mieszka w trudno dostępnym terenie), spotkanie w hotelu, spotkanie w biurze lokalnym. Nie ma opcji odwiedzenia dziecka w jego własnym domu. To znaczy w wersji oficjalnej nie ma... :) 2 dni przed słynnym tajfunem dostałam e-mail z Biura Narodowego ChildFund na Filipinach, w którym wyjątkowo udzielono mi zgody na wizytę w domu Hermie. Od końca lipca starałam się o to pozwolenie i na szczęście udało się. :)

2 komentarze:

  1. Bardzo, bardzo czekam na szczegóły i ciąg dalszy tej opowieści.

    OdpowiedzUsuń