Cały wieczór rozmawiamy o spotkaniu Hermie i wizycie w jej domu. Nadia bardzo
przeżywa spotkanie i nie ukrywa, jak bardzo kocha Hermie. Ogłasza nawet, że
odtąd 16 maja będzie Dniem Sióstr. :) Ciekawe, jak będziemy obchodzili to nowe
święto.
Jemy też kupione przez Fe banany, mango i awokado. Nigdy
wcześniej nie przepadałam za mango, ale smak świeżych filipińskich owoców
zasadniczo różni się od tych, które kupowałam w supermarkecie. Banany i awokado
też smakują inaczej... Raj dla wegetarianina!
Kiedy Nadia
zasypia, zaczynamy się zastanawiać nad sytuacją rodziny Hermie. Nowy dom będą
niedługo mieli, ale co z ich dochodem? Evan w czasie lunchu rozmawiał z
tatą Hermie i dowiedział się, ze pracuje on 7 dni w tygodniu. Mama Hermie
powiedziała nam, że jeśli połów jest dobry, to zarabia on 200 pesos na dzień
(około 14 zł). Jeśli los nie dopisze, zarabia około połowy, czyli 7 zł. Dla
całej rodziny potrzeba ryżu za co najmniej 85 pesos, więc nie ma mowy o niczym
poza najbardziej podstawowym jedzeniem. Tata Hermie łowi wraz z dwoma
najstarszymi synami (z których jeden ma swoją rodzinę, a drugi wkrótce się
żeni), jednak dostają oni na spółkę jedynie 1/3 połowu – właściciel łodzi
zabiera 2/3. Trudno wyjść z biedy, kiedy zarabia się tak marnie.
Rano
czeka nas część druga spotkania z Hermie. Tak bardzo się cieszę, że udało nam się ją zorganizować! Jeden dzień nie wystarczyłby nam na nacieszenie się Hermie. O
9:30 przyjeżdża po nas Fe wynajętym mini busem. Jedziemy do lokalnego biura
ChildFund, gdzie już czeka na nas Hermie wraz z Hernalyn i rodzicami. Z San Joaquin przyjechała z nimi Germma, która zabrała ich już na śniadanie.
Przynosimy ze sobą kolejne prezenty :) :) :) Anielicę Hermie, poduszkę z
imieniem Hermie, album z nagraną wiadomością, filipińską Barbie, buty, piłkę do
siatkówki, strój kąpielowy i polskie słodycze. Hermie nie wie, co powiedzieć :)
Myślę, że nie dowierza, iż to wszystko dzieje się naprawdę. Mówię Hermie, że to
taka powtórka jej ostatnich urodzin, które były dla niej smutnym dniem. Wszyscy
nam dziękują, znów robione są zdjęcia. Widzę kątem oka, że tata Hermie ociera
łzy.
Robimy kilka dodatkowych zdjęć kamerką w laptopie – mamy nadzieję, że
kiedyś w przyszłości zrobimy sobie prawdziwe zdjęcie z Hermie w Nowym Jorku
:)
Opuszczamy biuro i jedziemy do Muzeum w Iloilo. Po drodze Germma mówi, że
rodzice Hermie nigdy jeszcze nie byli w Iloilo. Dla nich jest to pierwszy
kontakt z większym miastem. Podróż kosztuje około 1,1 USD (w dwie strony to 100
pesos, czyli 7 zł) i nigdy nie było ich na to stać... Siedzimy w tym samym
pojeździe, jednak nasze realia są tak różne. My widzimy przez okno piękne
kościoły, palmy, ale i ogromną biedę. Porównujemy z wcześniejszymi obrazami,
które widzieliśmy podczas naszych podróży. Co widzi za oknem 47-letni rybak,
który nigdy nie był w oddalonej o godzinę jazdy stolicy swojej prowincji? Nie
wiem i nie zamierzam udawać, że mam o tym jakieś pojęcie. Wiem jednak, że dziś
zdarzyło się w jego życiu coś ważnego...
Skromniutkie muzeum wzbudza
wielkie zainteresowanie rodziców Hermie. Tak samo wizyta w jednym z Kościołów.
![]() |
Fe |
![]() |
Hermie i Germma |
Upał straszny, więc najbardziej odpowiada nam czas spędzony w klimatyzowanym
busiku :) Nadia cały czas siedzi z Hermie. Robią sobie masę zdjęć, oglądają
krótkie filmiki na iPhon'ie, przytulają się i całują. Przepiękny widok. Szkoda,
że ta starsza siostrzyczka musi tu pozostać...
Lunch zaplanowałam w
restauracji, która zajęła I miejsce w rankingu na najlepszą restaurację w
Iloilo. Fe jej nie zna, ale ja mam adres, więc szczęśliwie ją znajdujemy w
nowoczesnym pasażu. Alfami jest włoską restauracją, ale jej kuchnia służy 3
różnym restauracjom, więc można zamawiać dania z każdej z nich. Każdy z nas
znajduje coś dla siebie, a rodzina Hermie ma okazję doświadczyć kolejnego
niezwykłego posiłku.
Kiedy kończymy jeść, zadajemy pytania na temat łodzi. Ile
kosztuje, czy tata Hermie umiałby obchodzić się z nią, jak poradziłby sobie z
kosztami, gdzie by ją trzymał itd. Rozmawiamy też o nowym domu. 2 razy w życiu
podjęłam ważne decyzje bez żadnych konsultacji z Evanem – dziś jest tym drugim
razem. Już wczoraj powstał mi w głowie ten pomysł, ale musiałam się upewnić
zanim go obwieściłam. Siadam przy rodzicach Hermie i prosze Germmę o dokładne
tłumaczenie moich słów. Mówię, że Hermie jest jednym z naszych dzieci
adopcyjnych i że wzięliśmy ją pod opiekę 3 miesiące po śmierci najważniejszej
dla mnie osoby – mojej Mamy. Wybraliśmy wówczas Hermie, gdyż przypominała nam
moją Mamę. Później okazało się, że nawet jej urodziny są w tym samym miesiącu,
co mojej Mamy. Opowiadam, że po śmierci Mamy dostałam trochę pieniędzy. Z
większości zafundowałam 250 kur dla szpitala w Zambii, ale mam jeszcze tyle, że
chcę przeznaczyć je na łódź dla taty Hermie, aby mógł zacząć lepiej zarabiać i
aby ich los się w końcu odmienił. Kiedy to mówię, kilka łez spływa mi po
policzkach. Zarówno Germma i Fe zaczynają płakać, a kiedy moje słowa zostają przetłumaczone, płaczemy już wszyscy. Siedząca obok mnie mama Hermie chwyta
mnie za rękę, mocno ją ściska, dziękuje, całuje moje dłonie... Oblicze
taty Hermie całkowicie się zmienia. Na twarzy pojawia się uśmiech i prawie
można usłyszeć kamień spadający z jego serca. Oto dostaje on szansę na
poprawienie losu swojej rodziny, a wraz z nim jego synowie, którzy pracując z
nim na partnerskich warunkach będą mogli zapewnić o wiele więcej swoim
rodzinom...
cdn...
Bernadko jeśli wraz z Evanem nigdy niec więcej dobrego byście nie zrobili to i tak za to co zrobiliście ( nie mówię tylko o całym Waszym życiu) podczas odwiedzin u Hermie i jej najbliższych to miejsce w Niebie macie zapewnione...Jesteście cudownymi narzędziami w rękach Boga, a dla Hermie i rodziny Jego uśmiechem.
OdpowiedzUsuń♥ ♥ ♥ ♥ ♥ Dziekuje Kamilko! ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
UsuńNo i cuda się zdarzają ..... nie tylko w bajkach.
OdpowiedzUsuńTa wizyta to jedna dluuuga i piekna bajka :)
UsuńCuda się zdarzają i marzenia się spełniają :)
OdpowiedzUsuńDokladnie tak :) :)
UsuńNie moglam skończyc czytać ....łzy nie pozwalały
OdpowiedzUsuńTez bylismy wzruszeni...
UsuńOgromnie się wzruszyłam i brak mi jest słów by to wzruszenie wypowiedzieć. Wielokrotnie dawałaś powody do wzruszeń ale ten jest zupełnie wyjątkowy! Jesteście Wspaniałymi ludźmi! W naszych czasach, poza ludźmi zwyczajnie pomagającymi, wielu ludziom zbyt trudno jest w ogóle wyciągnąć rękę, by komuś pomóc, są też tacy, którzy pomagają na coś licząc, albo na wdzięczność albo na splendor albo na zależność osoby otrzymującej pomoc a Ty robisz to tak, by z Twoją pomocą, człowiek samodzielnie mógł się wydźwignąć z trudnej sytuacji i mieć szacunek do samego siebie. To najwyższa klasa pomagania z jaką się spotkałam w życiu i znać Cię osobiście to wielki honor!
OdpowiedzUsuńDziekuje Inez! Mam nadzieje, ze wlasnie tak ta pomoc jest odbierana przez rodzine Hermie. Pozdrawiam cieplutko! ♥
Usuń"Szczęście nie płynie z tego jak wiele posiadasz, tylko jak bardzo potrafisz się tym cieszyć." Dziękuję Bernadko, że dzielisz się Twoją podróżą :))))
OdpowiedzUsuńCala przyjemnosc po mojej stronie Aniu :) Dziekuje, ze nam towarzyszyliscie :)
Usuń