W restauracji panuje wspaniała atmosfera. Jesteśmy jedynymi gośćmi, więc możemy
spokojnie rozmawiać. Widać, że wiadomość o łodzi uszczęśliwiła całą rodzinę.
Również Fe i Germma dziękują nam i zapewniają, że Hermie nadal będzie mogła
pozostać w programie ze względu na wielkość rodziny. Podkreślają, jak ważna jest
ta decyzja dla przyszłości rodziny. Cieszą się, że będzie ona wymagała mniejszej
pomocy w przyszłości i że również skorzystają synowie. Mamy wszyscy nadzieję, że
ich rodziny nie będą już musiały korzystać z pomocy. Mówię Hermie, że ja sama w
dzieciństwie nie sądziłam, że kiedyś w przyszłości będę mogła pomagać innym –
być może i ona kiedyś będzie miała okazję komuś pomóc. 8–letnia Hermie bardzo
chciała pomóc swojej rodzinie wyjść z biedy i już bardzo w tym pomogła. Dzięki
niej rodzina będzie miała dom i łódź – ile 12–latków na świecie ma podobne
osiągnięcia? Jesteśmy z niej bardzo dumni...
Żegnamy się przy supermarkecie.
Dla mnie jest to idealne zakończenie wspaniałej wizyty. Ściskamy się,
przytulamy, całujemy... Na ile lat wystarczy nam tych czułości? Może na dwa? :)
:) Wiemy, że tu wrócimy. Na Filipinach mamy bowiem rodzinę. Nasze, jakże różne,
życia złączyły się na dwa dni pod błękitem filipińskiego nieba i wierzę, że od
tej pory nasze ścieżki będą się wielokrotnie stykać. Nie ma innej opcji
:).
Nie mogłam sobie tego wszystkiego lepiej wymarzyć. Przyjechaliśmy z
zamiarem zapewnienia dachu nad głową rodzinie Hermie, a udało się zrobić o wiele
więcej. Dziś zapewniliśmy rybakowi prawdziwą wędkę – własną ŁÓDŹ. Nie wiem, czy
śmiał o niej marzyć, ale czasem trzeba marzyć za kogoś, komu życie dotychczas
nie miało okazji pokazać, że marzyć zawsze warto.
W samochodzie wzruszona Fe mówi, że to była wyjątkowa wizyta. Nikt przed
nami nie przywiózł tylu prezentów i nikt przed nami nie zmienił losu 12 osób.
Widzę, że również i Fe przeżyła dziś niezapomniane chwile.
Wracamy do
hotelu bardzo szczęśliwi. Naszych przeżyć nie można zważyć ani zmierzyć, ale
gdyby było to możliwe, w Sevres pod Paryżem mogłyby służyć jako wzorzec
spotkania rodziców adopcyjnych z adoptowanym na odległość dzieckiem.
W ciągu 2 dni zrobiliśmy sporo zdjęć, z których najważniejsze to te, które zrobiły nasze serca podczas uścisków, objęć i pocałunków. Są w życiu chwile, w których znikają oceany, odległość, różnice kulturowe oraz językowe i do głosu dochodzi język miłości, dla której nie ma żadnych barier. Tak właśnie było podczas spotkania z Hermie i tego życzę wszystkim, którzy w przyszłości będą spotykali swoje adoptowane na odległość dzieci.
Przepiękna historia, przepiękna opowieść. A Ty, Bernadko, jesteś wzorcem z Sevres inspiracji.
OdpowiedzUsuńWszyscy znamy wzruszającą historię o rozgwiazdach. Teraz poznaliśmy historię o rybaku i jego rodzinie. Obie są świadectwem miłości.
OdpowiedzUsuń