wtorek, 6 maja 2014

Przedwyjazdowa gorączka

Zaczynam ją wyraźnie czuć! Czas zdecydowanie przespieszył, a zadań, zamiast ubywać, ciągle przybywa. Stres zniknął na moment w niedzielę, kiedy dostaliśmy e-mail od Hermie, w którym pisze, że nie wie, czy będzie w stanie się kontrolować  i obiecuje obfitą wymianę czułości. My liczymy po cichu na zupełny brak kontroli. :) :) W końcu jedziemy osobiście dostarczyć wszystkie uściski, całusy i przytulenia, które magazynowaliśmy przez ostatnie 4 lata. Musimy też pamiętać o tych na kilka następnych lat – na ile dokładnie, przyszłość pokaże. Jednak jesteśmy zgodni co do tego, że kolejny raz musi nastąpić, gdyż tym razem nie uda nam się zaliczyć tarasów ryżowych w Banaue.

Wczoraj odebrałam filipińską gotówkę. Nie wymienialiśmy wiele – zaledwie równowartość 100 dolarów na pierwsze wydatki. Tak wyglądają filipińskie banknoty:









Przy okazji pobrałam gotówkę na cały pobyt. Nie mam jakiegoś idealnego pomysłu na to, jak ją bezpiecznie po Filipinach wozić i trochę mnie to męczy. Chyba zbyt wiele przeczytałam na temat niebezpieczeństw... Z całą pewnością trzeba bardzo uważać.

Na różnicę czasu zaopatrzyliśmy się w tabletki homeopatyczne Jet Zone. Już kilka razy je stosowałam ze świetnym skutkiem – gorąco je polecam! 13 godzin różnicy to koszmar dla zegara biologicznego, więc mam nadzieję, że i tym razem bardzo nam te tabletki pomogą. Na komary mamy przysłaną z Polski Muggę. Mój mąż co prawda został poinformowany, że jeśli będziemy poniżej miesiąca na Filipinach, to niebezpieczeństwo malarii jest małe, ale ja jakoś nie wierzę w to, że komary będą nam do paszportów zaglądały. :)

Dziś wgraliśmy 40 piosenek do odtwarzacza mp3 dla Hermie. Nie znamy co prawda jej gustu, ale sądzę, że spodobają jej się nasze ulubione piosenki. Szczepienia mamy zaliczone, hotele potwierdzone, paszporty sfotografowane i przesłane na maila oraz umieszczone w dropbox’ie, adresy ambasad i numery telefonów zapisane. Dzięki Tripadvisor mam poczucie, że mniej więcej wiem, co nas czeka, szczególnie podczas naszej wyprawy z Iloilo na Boracay (pięcioma środkami lokomocji). Na ile mogliśmy się przygotować, przygotowaliśmy się. Co zastaniemy na miejscu, okaże się już niedługo. :)

Za 9 dni spotkamy Hermie!!! Wylot za 130 godzin!!! Trudno uwierzyć, że to dzieje się naprawdę...

8 komentarzy:

  1. Też mam obawy, że komary nie zechcą zaglądać Wam do paszportów :-D Uważajcie na siebie, trzymam kciuki i liczę na wpisy i piękne zdjęcia z podróży a nade wszystko na wiele pozytywnych ( wyłącznie) emocji dla Was, Hermie i całej jej rodziny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje Inez! <3 Widze, ze nie tylko ja podejrzewam, ze komary nie umieja czytac :) :) :)

      Usuń
  2. Z wyjazdami powinno być jak z lekami, jeśli chcemy je zażyć, to lepiej nie czytać ulotki. Dlatego skoro wyjeżdżacie na jedną z podróży życia, to zapomnijcie o wypisywanych w różnych mądrych i niemądrych przewodnikach zagrożeniach. Wszystko będzie dobrze, bo musi być. W końcu duszki będą czuwać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przychylne duszki sa zawsze mile widziane :) Fakt, lepiej nie czytac o zagrozeniach, bo mozna sie niezle zestresowac...

      Usuń
  3. My też czekamy i prawie jedziemy z Wami :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam sie z Elą , :)
    Wszyscy bedziemy trzymać za Was kciuki aby wyjazd był udany !
    Powodzenia i odzywajcie sie ... :)

    OdpowiedzUsuń